czwartek, 20 lutego 2014

Naszyjniki z łańcuchem i dodatkami;)

Trzy bardzo pracowite dni, 4 nowe naszyjniki.
Po części za namowa przyjaciółki, po trosze dlatego, że znajoma fotografka mówiła że szuka znów czegoś do sesji zdjęciowej.

Dziś mniej tutorialowo, bo spieszyłam się czyniąc te naszyjniki, a robienie zdjęć w trakcie procesu twórczego strasznie z niego wybija :D

Bardzo zaprzyjaźniłam się z grubymi łańcuchami. I nie tylko grubymi, bo cienkie zawsze lubiłam tylko nie zawsze miałam odwagę się z nimi bawić.

Odkryłam też, że z samych oczek łańcuszka, które w trakcie procesu twórczego okazywały się z przyczyn technicznych "najsłabszymi" i musiałam je wypiąć, nadają się do zrobienia własnego, oryginalnego łańcucha:) Owocem takiej zabawy jest przedostatni łańcuch z prawej strony. 

Oto moje najnowsze, jeszcze cieplutkie naszyjniki.

Rolę drugoplanową odegrał kordonek. Za świetne epizody odpowiada m. in. rzemyk, sznurek skręcany, mulina oraz szyfonowa wstążeczka, której połączenia z łańcuchami od wczoraj jestem wielką fanką.






Po za normalnymi zajęciami okołoblogowymi;) wciąż powolutku trwa realizacja "projektu puzzle".

Kolejna bransoletka, z tylko mnie i twórczyni zawieszek znaną treścią puzzla już istnieje i prezentuje się, tym razem na moim własnym nadgarstku.
Oto efekty.
Czy wspominałam, że ostatnio moim ulubionym kolorem jest koralowy? :D



niedziela, 9 lutego 2014

na słodko

Pewnie nie będę osamotniona, jak powiem, że na smutki dobre są słodycze.
W ramach takiej właśnie terapii uszczęśliwiającej, postanowiłam zrobić muffiny.



Dla podkreślenia, jak bardzo potrzebowałam pocieszenia, dodam, że były one z nadzieniem, a owe nadzienie stanowiła nutella. 
Tak, byłam w bardzo złym nastroju. 

Kolejną rzeczą, którą chciałam się pochwalić, jest tort jaki zrobiłam z okazji 2 urodzin zespołu The Voices, o którym wspominałam z okazji współpracy z Dżordżem, ich maskotką. 

Padło hasło, że logo zespołu mogłoby być na torcie.
Owszem, w dzisiejszych czasach, są nawet drukarki cukiernicze, i na torcie można mieć dosłownie wszystko. Ale ja nie posiadam ani takiej drukarki, ani jak na razie, nie pracowałam z lukrem ozdobnym.
Posłużyłam się tym do czego miałam dostęp. 
Ta-daaam: Tort dla The Voices. 


Tak, wiem, krzywy i w ogóle nie równo. Ale myślałam, że nikt nie zauważy:P
Najważniejsze, że smakowało.

takie tam... na szyję

Dziś zostałam zmuszona do wstania o nieludzkiej porze (5:50) dlatego nie mam siły na ładny i szczegółowy a przy tym merytorycznie wartościowy i miły tekst o tym co ostatnio poczyniłam, dlatego...
do niniejszego posta, dołączam fotorelację z etapów powstawania mojego najnowszego cacuszka.
Zapraszam.


[edycja]
Wyspałam się i stwierdziłam, że jednak tydzień mojej mozolnej pracy i dłubania powinien zostać godnie opisany.
Przede wszystkim inspiracją do stworzenia tegoż cacuszka było znalezienie przeze mnie grubego łańcucha (jak na obrazku poniżej), który można kupić na metry. Podobnie jak w przypadku sznurka marynarskiego o którym się rozwodziłam już niejednokrotnie, np tutaj, tak i z łańcuchem, żeby gdzieś go znaleźć, to gorzej niż za komuny z papierem toaletowym. Ale udało się.
Swoją drogą, to dzięki mojemu bratu, który potrzebował 15 m rzepy i w tym celu zabrał mnie do hurtowni dodatków krawieckich. Stwierdził, cytuję, "może sobie coś tam znajdziesz", a tuż po przekroczeniu progu tejże hurtowni powiedziałam mu "nie wiesz, gdzie mnie przywiozłeś!"
I tak, on już dawno czekał na mnie w samochodzie ze swoją rzepą, a ja szalałam między półkami, wypychając koszyk.
Na czym to ja skończyłam... a tak.

Nie ja pierwsza wpadłam oczywiście na pomysł takiego rodzaju naszyjnika. W sieci i na ulicach też coraz częściej widać takie biżu.
I sama byłam nękana pytaniami o tego rodzaju biżuterię. Byłam do niej sceptycznie nastawiona, serio. I do zrobienia tego naszyjnika robiłam kilka podchodów. Na szczęście z pomocą przyszła mi mobilizująca do pracy okazja, jaką było wielkie wyjście na musical "Deszczowa Piosenka" w teatrze Roma. Niestety niebawem to świetne przedstawienie spadnie z afisza, ale tym którzy nie zdążą zobaczyć na żywo, polecam serdecznie film z Gene Kelly w roli głównej. Też pierwsza klasa, a i Youcandansy i Tańce z gwiazdami mogą czyścić mu buty.
Znów odbiegłam od tematu...
No właśnie. Postanowiłam sobie, że takie coś na szyi mieć będę, kiedy pójdę słychać jak pan Kordek śpiewa i pląsa.



Współpraca z łańcuchem początkowo była trudna. Nie robiłam tego wcześniej, dlatego szło mi opornie. Łączenie kolejnych warstw też odbywało się metodą prób i błędów.
Tutaj najpierw wyszydełkowałam jedną stronę łańcucha półsłupkami na szydełku a następnie sznurek marynarski (tak dla przełamania faktury) przyszyłam żyłką do sutaszu.


I żeby jeden łańcuch nie czuł się osamotniony, przyszyłam drugi.


Kolejna porcja kordonka. I odcieniowe omre :D



Teraz jasna zieleń, w sumie seledyn...


...i trochę khaki.


Tak się prezentuje całość przed dodaniem bajerów. Postanowiłam sobie, że to będzie coś "na bogato".

W tym celu pomiędzy oczkami łańcucha umieściłam małe, perłowe turkusowe koraliki (doszyłam na żyłkę)


Po starych kolczykach modnych 7 lat temu, pozostały mi monetki z masy perłowej w lekko zielonkawym kolorze (tutaj na zdjęciu nie widać, ale wierzcie, są zielone)

 O tu już widać zieleń! i całość wraz z zapięciem, które jest moją innowacją;)


A to już w połączeniu z moją wczorajszą kreacją;)