niedziela, 15 grudnia 2013

bransoletka

Już niejednokrotnie narzekałam na trudności w znalezieniu dwukrotnie np tej samej nici do sutaszu, porównując zakupy do rosyjskiej ruletki.
Ale jest jeszcze inny produkt, którego zdobycie w pożądanych kolorach sprawia jeszcze więcej kłopotu niż wspomniane nici.
Może byłoby prościej, gdyby to coś miało jedną nazwę, a nie kilka, co skutkuje tym, że u każdego sprzedawcy widnieje to pod innym tytułem i się wydaje że tego czegoś nigdzie nie ma.
Tym czymś jest sznurek, który każdy śmiertelnik określiłby mianem sznurka skręcanego, modnego zresztą ostatnio jako materiału do czynienia bransoletek, naszyjników i innych dodatków.
Jeśli komuś się nudzi, to proponuję poszukać pod tą nazwą miejsc ze sznurkiem skręcanym w sensownych kolorach.
Jak już się gdzieś trafi to zawsze (ale po prostu zawsze!) jest tylko różowy i złoty. Czasem biały, ale jak zamówiłam sobie 3 metry, to przysłali mi tylko 1, co starczyło na tylko jedną bransoletkę.
Czasem niektórzy ten cały sznurek nazywają jeszcze marynarskim (zwłaszcza jak się trafi granatowy, to już na pewno będzie w bransoletce z motywem muszelki, kotwicy albo łódeczki).
I wczoraj wieczorem, już po tym jak wykonałam zamówioną bransoletkę, odnalazłam jeszcze jedną nazwę, pod którą nawet wybór kolorów był przyzwoity:D zapamiętajcie, gdyby Wam było potrzeba kiedyś, że to się nazywa również SZNURKIEM WIZKOZOWYM, bo niby jest z wiskozy. Ale z wiskozy są też wykonane nici sutaszowe, te ładniejsze, o cienkim splocie i w większej gamie kolorystycznej. Są droższe, ale z tych tańszych, szczerze powiedziawszy, niewiele da się wymodzić. Na jakości lepiej nie oszczędzać ;)

Zanim znalazłam coś co jak cię mogę, pasuje do bransoletki (która miała wyglądać tak :
)
próbowałam kombinować z takimi ozdobnymi taśmami krawieckimi, o których jeszcze pewnie tutaj coś będzie. 
Jakoś, między tym miszmaszem odcieni i faktur, a moim poczuciem estetyki zwyczajnie nie zaiskrzyło. 
Wybrałam się w więc do mojej lokalnej pasmanterii, w której nigdy nie ma tego, czego akurat mi potrzeba, z przeczuciem kompletnej klęski. Ale tam odkryłam takie plecione, pseudo skórzane sznurki, w kolorach które są zdecydowanie ciężko strawne. Jeden na szczęście był blado różowy ( był jeszcze m. in oczoje*ny zielony, żółty i pomarańczowy). Kolorystycznie i rozmiarowo okazał się pasować. Oto efekty:






1 komentarz: